Jak radzono sobie z przechowywaniem żywności gdy nie było lodówek?

Jak radzono sobie z przechowywaniem żywności gdy nie było lodówek?

Niezależnie od czasu i miejsca w każdej cywilizacji spotykano się z tym samym wyzwaniem – przechowywaniem żywności.

Już tysiące lat temu w Azji powszechnie stosowano suszenie produktów spożywczych jako sposób na wydłużenie ich przydatności do spożycia, mimo że nie do końca jeszcze rozumiano, dlaczego pozbycie się wody z produktu opóźniało w nim procesy psucia. Mało tego, odkryto również korzyści przetrzymywania produktów niskich temperaturach, a w tym celu z terenów górskich sprowadzano gigantycznym kosztem i wysiłkiem wielu osób wielkie bryły lodu. W literaturze są odnotowane dowody na to, że mrożone produkty były znane w Chinach jeszcze przed naszą erą. W VII wieku naszej ery pojawiły się pierwsze doniesienia o odpowiednikach współczesnych lodów zrobionych z krowiego i koziego mleka!

Pozytywny wpływ suszenia jedzenia na słońcu na jego trwałość znano i praktykowano również w czasach Imperium Rzymskiego.

Istnieją także zapisy, świadczące o tym, że w Starożytnym Rzymie praktykowano również marynowanie potraw, które odbywało się za pomocą miodu i octu. Podobnie jak w przypadku cywilizacji Chin, także w Rzymie znano wpływ niskich temperatur na żywność i gigantycznym kosztem sprowadzano dla najzamożniejszych ludzi tamtego świata lód prosto z Alp.

Innym, znanym już tysiące lat temu sposobem na wydłużenie trwałości produktów było wędzenie ich przy ogniu. Ten proces popularny był szczególnie w tych rejonach świata, gdzie występowały długie i ciężkie zimy. Zakonserwowane w ten sposób jedzenie (głównie mięso) pozwalało na przetrwanie do wiosny.

W starożytnej Grecji powszechnie stosowano sól jako wspomagacz utrzymania dłuższej przydatności ryb do spożycia, podobnie postępowano również z mięsem.

Dużo później (wzmianki sięgają XVI wieku) sól stosowano na terenach Polski jako niezbędną w procesach kiszenia produktów spożywczych.

Dla przechowywania żywności duży przełom nastąpił w  XIX wieku, dzięki francuzowi o imieniu Nicolas Appert (nazywanym także ojciec konserwowania) To on wymyślił metodę przedłużania przydatności żywności nazwaną od jego nazwiska „Apertyzacją”. Metoda polegała na podgrzewaniu szczelnie zamkniętego pojemnika do wysokiej temperatury, a następnie jego schłodzenia. Za swoje odkrycie otrzymał w 1809 roku rządową nagrodę w wysokości 12 000 franków, za wkład we francuską armię, która skorzystała z jego produktów.

Jak radzono sobie w Polsce przed erą lodówek?

W Polsce popularnym sposobem przechowywania żywności było posiadanie tzw. „Lodowni”, czyli specjalnego pomieszczenia lub osobnego budynku gdzie utrzymywano bardzo niską temperaturę przez cały rok. Do izolowania takich pomieszczeń używano warstw słomy, a także ziemię i mech. Na dole lodowni znajdowała się metalowa krata, na której kładziono lód. Kiedy topniał, woda ściekała poniżej kraty i wsiąkała w ziemię. Lodownie naturalnie  zapełniano dużo ilością lodu w czasie zimy, starano się używać jak największych brył lodu, gdyż te wolniej topniały. W lodowniach składowano głównie mięsa i nabiał.

Co robiono polskich miastach?

Naturalnie, w dużych ośrodkach miejskich zbudowanie własnej lodowni nie wchodziło w grę. Istniały za to miejskie i prywatne lodownie, w których wykupowało się… abonament na lód. Był on sprzedawany zarówno właścicielom restauracji i przedsiębiorstw, jak i bogatym mieszczanom – był bardzo drogi. Pojawiały się nawet postulaty o równy i powszechny dostęp do lodu dla wszystkich.

Osoby, które było stać na zamówienie lodu, używało go w tak zwanych „lodowniach pokojowych”.  Nie miały nic wspólnego ze współczesnymi lodówkami. Były to po prostu izolowana, grube metalowe szafki, w których trzymano razem lód i chłodzone produkty. Gdy lód się rozpuścił, wylewano wodę przez kranik na dole urządzenia.

Pierwsze lodówki

Sposób przechowywania żywności taki, jaki znamy dziś, rozpoczął się w latach 20 XX wieku. Kiedy dwóch szwedzkich studentów zaprojektowało w 1922 lodówkę, której działanie polegało na… podgrzewaniu cieczy, która łatwo parowała (np. amoniaku). Taki czynnik będąc w stanie lotnym, pobierał ciepło z otoczenia, przyczyniając się do obniżenia jego temperatury. Na masową skalę wykorzystaniem tego mechanizmu zajęła się znana do dziś firma Electrolux.